Archiwum dla marca 2012

Powrot


Wczoraj w godzinach popludniowych zdecydowalam sie na powrot do Berlina. Nie bylo nam latwo rozstac sie z przyjaciolmi, z dziadkami, calodniowym pobytem na dworze,
z malomiasteczkowym klimatem, z uprzejmymi paniami gadulami w sklepie, ale tesknota za mezem dala sie tez juz we znaki.
Pora powrotu wybrana nieprzypadkowo! To czas na Jaska druga drzemke i tym samym gwarancja spokojnej podrozy!

(cenzura)*

Ciesze sie bardzo, ze wystarczy 90 min i jestem juz w innym swiecie, ze tylko 90 minut jazdy samochodem dzieli mnie od rodziny, od miejsca w ktorym czuje sie lepiej niz doskonale.

(cenzura)


* cenzurze poddalam tekst, w ktorym za bardzo sie uzewnetrznilam

Ładujemy akumulatory w Polsce

Ostatnie dni były dla mnie hmmm...dziwnie smutne! Mąż ciagle w pracy, Jaśko marudny...matka smutna i przygnebiona czuła sie jakby siedziała w ciemnej studni bez wyjścia Wczoraj wpakowalam więc malego do auta i przyjechalismy do Polski. Uwielbiam to uczucie, kiedy przekraczam granice i nagle jestem w swoim kraju. Jade jeszcze 20 minutek i jestem w swoim DOMU, w moim kochanym misateczku, w zupełnie innym świecie!

Jasko podroz zniosl doskonale. Do granicy spal, a od granicy spiewal:)
Zaraz po przyjezdzie wsiadł na swoj nowy rower i zwiedzal z dziadkiem ogrodek.



Dzis wstaliśmy o 7-mej i od 9-tej odwiedzalismy juz kuzynostwo! Pogoda przepiekna!
Jaśko bawił się pierwszy raz w piaskownicy.




Teraz spi, a mamuska gotuje mu pyszna zupke z polskich warzyw.

Wiecie co?
Tu nawet marchewka lepiej smakuje!

Wszystko jest duzo lepsze!

Tylko do szczęścia nam Tatusia brakuje :(

spacerowo- zabawowo w skarpetach

Dzis z moim juz rocznym synkiem wybralam sie na dlugi spacer. Pogoda sprzyjala(18st.), wiec spacerowalismy sobie i zwiedzalismy wszystkie okoliczne place zabaw.
Jasko po raz pierwszy bral czynny udzial w zabawie - hustal sie, slizgal i nawet na hamaku odpoczywal! ;) I bardzo mu sie ta zabawa podobala! A mamusi kregoslup teraz odpada...
Tylko mam jeden problem z tym moim synolem- otoz lobuz maly nie chce nosic butow. Co mu naloze (a trwa to jakies 10min, bo sie kreci i wierci i prace mi utrudnia), to je sciaga i wyrzuca!
I tym sposobem nie mogl dzis samodzielnie po ziemi stapac i mamuska musiala go ciagle nosic.

Moze macie jakis sposob na buty? Klejenia nie biore pod uwage ;D


1. urodziny Jasia - obszerne sprawozdanie

14.03. czyli dzien przed urodzinami

Jasko zostaje oddelegowany do Cioci Dorotki i Alexa. Mama w tym czasie jedzie do studio tatuazu i ku uczczeniu pierwszego roku syna tatuje sobie na nadgarstku Jaskowa date urodzenia:


Odbiera syna, robi zakupy i przy wsparciu cioci Eweliny do poznych godzin wieczornych siedzi w kuchni nad garnkami. W nocy pakuje prezent i robi torcika.
Masa cukrowa nie udaje sie. Mamuska zla kladzie sie spac.

15.03. Urodziny syna

Pobudka o 6. Matka ledwo zywa sklada zyczenie synowi!Uswiadamia sobie, ze rok temu jej syn byl juz na swiecie 20minut! Placze ze wzruszenia! Syn nie wie o co chodzi??
Janko rozpakowuje prezent i znowu nie wie o co chodzi? Cos podejrzanego - matka placze, on dostaje prezent? o co kaman?

Ubieramy sie i lecimy do sklepu po mase marcepanowa. Prawie gotowy torcik czeka w lodowce na oblozenie. Masa cukrowa sie nie udala, wiec jedynym ratunkiem dla nas jest w tym wypadku zakupienie gotowej masy marcepanowej.
Ta jednak nie barwi sie na wlasciwy kolor i na dodatek nie robi sie plastyczna- rwie sie po prostu w rekach!
Matka wpada w szal! Znowu placze, ale tym razem z nerwow!
Matka w zlosci wyrzuca ja(mase marcepanowa) do smietnika.

Chwila koncentracji, opanowania i matka ma nowy pomysl na oblozenie torta i tym samym uratowanie honoru.

Znowu wycieczka do sklepu.
Tym razem po bita smietana, truskawki i ciasteczka.

Torcik uratowany! Nie wyglada najgorzej. Ciekawe tylko czy tak samo smakuje?

Wraca tata z pracy, robi porzadki, a matka znajduje chwilke na relax, ustrojenie siebie i syna. Przy okazji odkrywa, ze syn ma goraczke...
Moze z wrazenia...Nie wiem...

Telefon.
Dzwonia sasiedzi, ze nie przyjada, bo bla bla bla. Matka juz sie nie wkurza, pelen luz, wszystko ma juz gdzies - wazne zeby syn byl zadowolony. Zreszta moze to nawet i lepiej, bo bedzie wiecj miejsca;)

Przychodza gosc.

Jasko jest szczesliwy. Widzi swoich kumpli. Dostaje prezenty! Goraczka nie przeszkadza mu w dobrej zabawie.
Z pomoca starszej kolezanki otwiera prezenciki!
Mama w glebi duszy szaleje z radosci. Kazdy prezent super trafiony, piekny...Jasko tez zadowolony.
Dzieci sie bawia prezencikami, rodzice spozywaja lazanki, chili con carne i (tutaj nie bede skromna)przepyszna salatke kartoflana.

Przychodzi czas na torcika i sto lat!
Jasko nadal w dobrym nastroju, co matke bardzo cieszy i pozwala na wewnetrzyn spokoj.

Dla matki chwila prawdy...
udalo sie!Tort ma jakis smak! Nie jest zly!

Dzieci szczesliwe, bo kolejny raz tego dnia udaje im sie zjesc cos slodkiego! Prawdziwy dzien dziecka.

Pozniej juz tylko zabawa!

To byl bardzo mily dzien!
A.,D.,E, - jeszcze raz dziekuje!
K. - szkoda, ze Was zabraklo...;(

Synu - juz nie moge doczekac sie Twoich kolejnych urodzin!


1.urodziny Jasia


To byl piekny i dla mnie wyjatkowo wzruszajacy dzien!
Uczucia, ktore mi dzis towarzyszyly sa nie do opisania...

Realcje zdam jutro!

Elfiku moj kochany - zycze Ci samych radosnych i pieknych dni!
Sto lat!

Chodze!! i pierwsze mini party urodzinowe

Jasko chodzi!! Hip hih hura!

Moj Elfik kochany pierwszy kroczek stawil dwa dni temu! Wczoraj mial zastoj, a dzies znowu powedrowal trzy kroczki. I tak przez caly dzien- trzy kroczki, upadek, pionizacja, znowu trzy kroczki, upadek, pionizacja i od poczatku;)

Dzis oficjalnie rozpoczelismy "sezon" urodzinowy. Mialy byc dwie imprezy . Jedna w dzien urodzin Jasia (15.03) druga w sobote (17.03), ale moja siostra (chrzestna Janka) niestety nie dalaby rady przyjechac ani w czwartek ani w sobote i dlatego przyjechala dzis! I tym sposobem mielismy juz pierwsze "sto lat" i pierwszego mini torcika.









A takimi oto cudownymi prezentami zostal Jasko obdarowany:


-stolik i krzeselko do nowego pokoju (Ikea Sundvik)





- Pianinko Szczeniaczke Uczniaczka ( Fisher Price)




Cioci I. i Wujkowi P. bardzo dziekujemy za mily dzien i piekne prezenty!

Przygotowania do urodzin

Poczatkowo nasz syn mial urodzic sie 8.marca!;) Z racji tego, ze nie odwrocil sie glowka do dolu - mialam wlasnie taki termin na cesarskie ciecie. Ale maly lobuz kilka dni przed tym terminem zrobil fikolka i na swiat przyszedl silami natury tydzien pozniej.
Tak wiec za 6 dni bedziemy obchodzili 1. urodziny mojego najukochanszego elfika Jana.

Przygotowania ruszyly pelna para! Zaproszenia powysylane, dekoracja sie robi, produkty na torta zakupione, menu uzgodnione...Nic tylko pozostalo nam czekac do czwartku aby swietowac ten cudowny dzien!

W sumie bedziemy "imprezowac" dwa raz - raz w dniu urodzin Jana, kiedy to odbedzie sie party dla kumpli malego i w sobote bedziemy swietowali z dziadkami.

Ciesze sie na ten dzien, ale jednoczesnie smutno mi, ze ten czas tak szybko biegnie...


Pozdrawiam i zycze Wam pieknego weekendu
Ol(g)a

Przeprowadzka z lozka rodzicow do lozeczka

Po dlugiej nieobecnosci i kilku upomnieniach WRACAM;) i odrazu tlumacze sie, co bylo powodem mojego milczenia;)
Otoz...uczylam moje dziecko samodzielnego spania bez jedzenia w nocy! Z tego wszystkiego sama bylam tak zmeczona, ze zasypialam duzo, duzo wczesniej niz zawsze i z racji tego nie mialm czasu na blogowanie.

Ale od poczatku....

Pisalam juz o tym, ze Jasko ostatnio troszke rozrabia, ze staje sie agresywny, gryzie, rzuca na podloge i uderza glowa, bije swojego ojca kiedy ten sie chce do mnie przytulac! W ogole mnie nie sluchal, na moje zakazy usmichal sie i robil dalej swoje...A jak chcialam go przeniesc w inne miejsce, to gryzl mnie, ciagnal za wlosy ...(tak, tak- az trudno uwierzyc) Dawal mi w kazdym razie ostatnio duzo powodow do smutku, zmartwien i do myslenia...
Grzebalam w sieci, radzilam sie i wszyscy zgodnie kazali mi przeniesc Jaska z naszego lozka (gdzie spal miedzy mna a mezem) do lozeczka, bo w ten sposob zaczne wyznaczac mu pewne granice i powoli, malymi kroczkami naucze go samodzielnosci i zdyscyplinuje go...
Nie mialam nic do stracenia!
Zawzielam sie, bo zalezy mi na ty zeby moje dziecko mialo do mnie szacunek i sluchalo sie mnie.
Nie byla to dla mnie latwa droga, bo uwielbialam z nim spac, uwielbialam sie do niego tulic, czuc jego oddech, ale intuicja podpowiadla mi, ze musze to zrobic...

Pierwsza noc byla straszna! Jasko plakal od 00:00 do 2:00 ( z malymi przerwami). Serce mi pekalo.On w koncu zasnal, ja nie...
Druga noc byla juz lepsza, placz krotszy. Maz polegl, zaczal przekonywac mnie, ze moze nie warto...ale bylam twarda! Nie ustapilam.
Trzecia noc byla juz prawie idealna. Jasko przebudzil sie, popatrzyl czy jestesmy w poblizu, minutke pomruczal i polozyl sie!
Wczoraj to samo, chwila przebudzenia, upewnienie sie czy jestesmy i poszedl spac!

Tak wiec chyba osiagnelam zamierzony efekt!
Bolalo strasznie, ale ciesze sie, ze to zrobilam.

Rano kiedy Jasko sie obudzi, biore go wtedy do nas, przytulamy sie, calujemy, zapewniamy o swojej milosci i cieszymy sie soba!I on wcale nie jest na mnie obrazony (ja bym na pewno byla )

Co mnie najbardziej zdziwilo, to to, ze Jasko wcale po nocy nie jest glodny!
Pierwszego ranka jak tylko sie obudzil, przejeta faktem, ze dziecko pierwszy raz w zyciu nic w nocy nie jadlo, jak szalony pobieglam do kuchni zrobic mu flaszke! I nie mogla uwierzyc, kiedy on nawet polowy nie wypil!
Czyli nocne jedzenia wcale nie bylo mu potrzebne, a tylko obciazalo zoladek!

Ciesze sie, ze mamy te koszmarne noce za soba, ze teraz mozemy spokojnie spac...

Jeszcze tylko musze nauczyc tego malego elfika dobrych manier i bede szczesliwa;)

Oj wychowanie dziecka to nie taka latwa sprawa!