Ładujemy akumulatory w Polsce

przez

Ostatnie dni były dla mnie hmmm...dziwnie smutne! Mąż ciagle w pracy, Jaśko marudny...matka smutna i przygnebiona czuła sie jakby siedziała w ciemnej studni bez wyjścia Wczoraj wpakowalam więc malego do auta i przyjechalismy do Polski. Uwielbiam to uczucie, kiedy przekraczam granice i nagle jestem w swoim kraju. Jade jeszcze 20 minutek i jestem w swoim DOMU, w moim kochanym misateczku, w zupełnie innym świecie!

Jasko podroz zniosl doskonale. Do granicy spal, a od granicy spiewal:)
Zaraz po przyjezdzie wsiadł na swoj nowy rower i zwiedzal z dziadkiem ogrodek.



Dzis wstaliśmy o 7-mej i od 9-tej odwiedzalismy juz kuzynostwo! Pogoda przepiekna!
Jaśko bawił się pierwszy raz w piaskownicy.




Teraz spi, a mamuska gotuje mu pyszna zupke z polskich warzyw.

Wiecie co?
Tu nawet marchewka lepiej smakuje!

Wszystko jest duzo lepsze!

Tylko do szczęścia nam Tatusia brakuje :(